Nr. 32
Polska płaca goni średnią unijną. To już za 18 lat
Pensje w Polsce rosły w ostatnich trzech latach 15-krotnie szybciej niż średnio w Unii Europejskiej – wynika z badania Grant Thornton. To największa różnica od co najmniej 10 lat. Przy utrzymaniu takiej dynamiki dogonilibyśmy średnią unijną już w 2038 roku.
10 gru 2020 12:00
- o 5,6 proc. rocznie. To jeden z najwyższych wskaźników dynamiki wśród krajów UE. Średnia płaca unijna niemal stoi w miejscu.
- W takim tempie dogonilibyśmy średnią unijną już w 2038 roku. Rok temu dzielił nas od niej dystans 31 lat, a dwa lata temu nawet 39.
- Z krajów Unii najszybciej – już za pięć lat – dogonilibyśmy pod względem średniego
wynagrodzenia Portugalię. Z Niemcami zrównalibyśmy się za 28 lat.
Pod względem poziomu wynagrodzeń Polskę od średniej unijnej nadal dzieli przepaść. Jak wynika z szacunków Grant Thornton, średnie miesięczne wynagrodzenie brutto w Polsce wyniosło w 2019 r. 1 150,67 euro (ok. 5 163,79 zł brutto). Mimo, że z roku na rok pensja statystycznego mieszkańca Polski wzrasta, to jest to nadal niemal trzykrotnie mniej niż średnia unijna.
Bolesny rozdźwięk
W Unii Europejskiej tylko sześć państw ma niższe płace niż Polska, z czego cztery wyprzedzamy minimalnie. Średnia polska pensja to 26 proc. pensji niemieckiej i 38 proc. francuskiej. Nawet jeśli uwzględnić różnice w cenach w poszczególnych krajach, rozdźwięk dochodów jest bardzo wyraźny.
Z drugiej strony – jak wynika z trzeciej edycji raportu „Salary Catch Up Index”, przygotowanej przez firmę audytorsko-doradczą Grant Thornton – Polska wyprzedziła Chorwację, której średnie miesięczne zarobki w 2019 roku wynosiły 1 138 euro oraz Węgry ze średnią pensją miesięczną 1 140 euro.
Z kolei Litwa w 2019 roku zanotowała duży wzrost (z około 926 euro w 2018 roku do 1 199 euro), wyprzedzając Polskę pod względem średnich zarobków. Obywatele Bułgarii zamykają nasze zestawienie z najniższą pensją w UE – zaledwie 647 euro.
Nr. 35
Padł historyczny rekord zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce
- Autor:Dariusz Ciepiela
- Dodano:10-12-2020 14:07
10 grudnia 2020 r. w szczycie porannym o godz. 13:15 wystąpiło rekordowe, najwyższe w historii zapotrzebowanie w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym (KSE) na moc, które wyniosło 26817 MW – poinformowały Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE).
– 10 grudnia 2020 r. w szczycie porannym o godz. 13:15 wystąpiło rekordowe, najwyższe w historii zapotrzebowanie KSE na moc – 26817 MW. Poprzednie najwyższe zapotrzebowanie na moc odnotowano 25 stycznia 2019 roku. Wyniosło ono wówczas 26 504 MW – poinformowały Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE).
To dość zaskakująca informacja. Zazwyczaj szczytowe zapotrzebowanie na energię było w przypadku dużych mrozów, obecnie temperatury są dość wysokie, jak na grudzień, wynoszą około zera stopni Celsjusza.
Dlatego wielce prawdopodobne, że za tak duże zapotrzebowanie na moc odpowiada przemysł. Byłaby to bardzo dobra informacja pokazująca, że wychodzimy z kryzysu spowodowanego koronawirusem.
Skoro mamy rekord zapotrzebowania przy stosunkowo wysokiej temperaturze powietrza to można się spodziewać, że czasie nadchodzącej zimy takich rekordów padnie kilka.
Nr 149
Druga fala pandemii rewiduje prognozy gospodarcze
- Autor: PAP/AH
- Dodano:20-11-2020 13:33
Do pierwszego kwartału 2021 roku włącznie tempo wzrostu PKB będzie ujemne – ocenia Instytut Prognoz i Analiz Gospodarczych (IPAG). Zdaniem analityków w całym 2021 roku wzrost popytu krajowego wyniesie 4,5 proc.
- Instytut Prognoz i Analiz Gospodarczych przygotował 108. kwartalny raport, oceniający stan koniunktury gospodarczej w Polsce (III kwartał 2020 r.) oraz prognozy na lata 2020-2021.
- Zdaniem autorów raportu, jesienna druga fala pandemii koronawirusa, a zwłaszcza jej niespodziewanie duża siła i wynikające z niej obostrzenia, wpłynęły na rewizję prognozowanej ścieżki wzrostu gospodarczego w Polsce.
- Zdaniem analityków ostatnie trzy miesiące roku przyniosą kolejne pogłębienie spadki, wynikające z sytuacji epidemicznej, jednak nie będą one tak głębokie jak wiosną – spadek PKB wyniesie 5,3 proc.
„Skutki zamknięcia części gospodarki widoczne będą również w nadchodzących kwartałach. W prognozie przyjęto jednak, że począwszy od drugiego kwartału 2021 roku, gospodarka zacznie +odreagowywać+ spadki z analogicznych kwartałów roku 2020. Nie bez wpływu na poprawę koniunktury będzie spodziewane wejście na rynek powszechnych programów szczepień przeciwko koronawirusowi” – czytamy w raporcie. Jak dodano, stopniowo wpływać będą one na spadek niepewności, a co za tym idzie – odbudowę popytu krajowego oraz zewnętrznego.
„Według przewidywań Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych, tempo wzrostu produktu krajowego brutto w odniesieniu do analogicznego kwartału roku poprzedniego będzie się utrzymywało na ujemnym poziomie do pierwszego kwartału 2021 r. włącznie. Oznacza to, że realne kwartalne spadki PKB wystąpią w następujących po sobie czterech kolejnych kwartałach” – napisano.
Okresu największego kryzysu gospodarka polska doświadczyła w drugim kwartale 2020 r. (spadek PKB o 8,4 proc.) – wskazano. W trzecim kwartale nastąpiło spowolnienie spadku PKB w porównaniu do analogicznego kwartału roku poprzedniego (o 1,6 proc.), przy rekordowo wysokim wzroście w porównaniu z drugim kwartałem br. (o 7,7 proc.). Ich zdaniem ostatnie trzy miesiące roku przyniosą kolejne pogłębienie spadku, wynikające z sytuacji epidemicznej, jednak nie będzie ono tak głębokie jak wiosną – spadek PKB wyniesie 5,3 proc.
„W 2021 r. spadek na poziomie -1,6 proc. odnotowany zostanie tylko w pierwszym kwartale. W kolejnych kwartałach obserwowany będzie już powrót na ścieżkę wzrostu, ale tempo wzrostu wahać się będzie ze względu na wyraźnie zaznaczony efekt bazy statystycznej z 2020 roku. Najwyższe, rekordowo wysokie tempo odnotowane będzie w drugim kwartale (9,6 proc.)” – czytamy. Dodano, że w całym tym roku PKB zmniejszy się o 3,5 proc., a w 2021 r. wzrośnie o 4,3 proc.
Jeśli chodzi o popyt krajowy, to jego spadki wyhamują w pierwszym kwartale 2021 r. (-0,7 proc.), a w następnych kwartałach oczekiwać należy dodatniego tempa wzrostu. „W całym 2021 r. wzrost popytu krajowego wyniesie 4,5 proc., po spadku w roku 2020 o 3,7 proc.” – czytamy.
W przypadku konsumpcji, w opinii IPAG, w całym 2020 r. spożycie w sektorze gospodarstw domowych obniży się o 3,4 proc., a w 2021 r. wzrośnie o 4,2 proc. W tym roku należy się spodziewać się spadku nakładów brutto na środki trwałe o 8,1 proc., a w 2021 r. wzrosną one o 4,2 proc.
Instytut wskazuje, że sektorem gospodarki, który najszybciej zaczął przezwyciężać objawy kryzysu, a jednocześnie doświadczył go w stosunkowo najlżejszej formie, jest przemysł. Prognozuje on, że w całym bieżącym roku wartość dodana w przemyśle spadnie o 2,1 proc., a produkcja sprzedana przemysłu o 2,7 proc. W roku następnym wartość dodana przemysłu wzrośnie o 4,1 proc., a produkcja przemysłowa zwiększy się o 5,5 proc.
Z kolei sektorem, który w największym stopniu odczuje skutki kryzysu, będzie budownictwo. W całym 2020 r. wartość dodana w budownictwie zmniejszy się o 5,7 proc., a produkcja sprzedana budownictwa – o ok. 8,4 proc. W całym 2021 r. wartość dodana budownictwa wzrośnie o 2,8 proc., a produkcja sprzedana o 5,6 proc. „Skutki kryzysu w większym stopniu dotkną małe przedsiębiorstwa, a mniej ucierpią większe firmy budowlane” – czytamy.
Według prognozy IPAG, stopa bezrobocia wzrośnie do 7,0 proc. na koniec br. Poprawa sytuacji w 2021 r. doprowadzi do spadku stopy bezrobocia do poziomu 6,4 proc. na koniec roku, chociaż przez większość tego roku utrzymywać się ona będzie na poziomie wyższym niż w roku 2020.
„Wzrostowi stopy bezrobocia towarzyszy spadek przeciętnego zatrudnienia, który wyhamuje dopiero z końcem pierwszego kwartału 2021 r. W 2020 r. znacząco zmniejszy się także dynamika przeciętnego realnego wynagrodzenia brutto. W roku następnym spodziewać się należy jej ponownego wzrostu, jednak nie do takich wysokich poziomów jak w okresie bezpośrednio poprzedzającym wybuch epidemii” – wskazał IPAG.
Raporty o stanie koniunktury gospodarczej Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych stanowią kontynuację projektu prognostycznego prowadzonego w Instytucie Badań nad Gospodarką Rynkową od 1994 r. W 2017 r. zespół prognoz makroekonomicznych wydzielił się ze struktur IBnGR, tworząc nowy ośrodek analityczny – Instytut Prognoz i Analiz Gospodarczych (IPAG). Prezentowany raport jest piętnastą publikacją z tego cyklu, sygnowaną marką Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych.
Nr 132
Polska ma najszybszy wzrost cen w Unii Europejskiej
Unii Europejski
- Autor;Bartosz Dyląg
- Dodano:18-11-2020 13:34
W całej Unii Europejskiej ceny towarów i usług w październiku 2020 roku najszybciej rosły w Polsce – wynika ze środowych danych Eurostatu. Z kolei najmniejszy wzrost cen miała Grecja.
Jak informuje Eurostat, w Polsce ceny liczone według wskaźnika HICP w październiku w ujęciu rocznym wzrosły o 3,8 proc. Podobnie było miesiąc wcześniej. W ujęciu miesięcznym wzrost ten sięgnął 0,3 proc.
HICP, którym Eurostat posługuje się do międzynarodowych porównań, jest zharmonizowanym wskaźnikiem cen konsumpcyjnych, obliczany według ujednoliconej metodologii Biura Statystycznego Unii Europejskiej.
Natomiast polski Główny Urząd Statystyczny posługuje się wskaźnikiem CPI. Według niego inflacja w październiku wyniosła 3,1 proc., a we wrześniu 3,2 proc.
Zmiany cen w UE
Dla całej Unii Europejskiej wskaźnik inflacji wyniósł w październiku 0,3 proc. wobec października 2019. Ceny towarów i usług wobec września nie zmieniły się.
Jak podaje Eurostat, w 15 krajach ceny wzrosły. Poza Polską w październiku inflacja była najwyższa na Węgrzech, gdzie sięgnęła 3 proc. i w Czechach, gdzie wyniosła 2,9 proc.
W 12 krajach ceny spadły. Najmocniej w Grecji (-2 proc.), w Estonii (-1,7 proc.) oraz w Irlandii (-1,5 proc.).
Nr 115
Ceny mieszkań rosną, ale 2-3 razy wolniej niż przed epidemią
- Autor: PAP/rs
- 16 listopada 2020
Ceny mieszkań rosną, choć 2-3 razy wolniej niż przed epidemią – zauważa główny analityk HRE Investments Bartosz Turek, wskazując na dane NBP. Pomimo obaw pojawiających się na początku epidemii, popyt na mieszkania jest wysoki – dodaje.
- Według Turka epidemia spowodowała, że wzrosty cen mieszkań straciły na dynamice, ale nie zniknęły.
- Powołując się na dane NBP analityk poinformował, że w największych miastach trzeba płacić o ponad 10 proc. więcej niż przed rokiem.
- Częściowo wzrosty cen zawdzięczamy w dużej mierze dobrym danym sprzed epidemii.
„W trzecim kwartale mieszkania dalej drożały. Na siedmiu największych rynkach przeciętna cena transakcyjna lokalu od dewelopera była o 9 proc. wyższa niż rok wcześniej. W przypadku mieszkań z drugiej ręki wzrosty cen były podobne. Średnia cena, którą wpisywali Polacy w aktach notarialnych wzrosła o 9,1 proc.” – napisał Turek.
Zaznaczył, że to wyniki dla Gdańska, Gdyni, Krakowa, Łodzi, Poznania, Warszawy i Wrocławia.
Dodał, że dla rynku mieszkań używanych bank centralny liczy jednak też zmianę cen z uwzględnieniem jakości sprzedawanych mieszkań (tzw. indeks hedoniczny). Sugeruje on, że na największych rynkach mieszkania używane w ostatnim roku zdrożały mocniej, bo o 10,8 proc.
Turek zastrzegł, że dane NBP za trzeci kwartał dotyczą okresu od czerwca do sierpnia. Liczby te bank centralny może jeszcze rewidować przy okazji kolejnych publikacji.
Analityk przyznał, że częściowo wzrosty cen zawdzięczamy w dużej mierze dobrym danym sprzed epidemii. „Faktycznie było tak, że pod koniec 2019 roku i na początku bieżącego mieszkania bardzo szybko zyskiwały na wartości. Potem nastąpiła epidemia i wzrosty spowolniły, ale wciąż dane banku centralnego pokazują, że choć dynamika zmian jest 2-3 krotnie niższa niż na początku roku, to kierunek się nie zmienił – mieszkania wciąż drożeją” – podkreślił Turek.
Według niego prosta średnia dla siedmiu rynków pokazuje w ostatnim kwartale stabilizację cen, jednak indeks hedoniczny daje wyższy wynik – wskazuje, że przeciętne używane „M” zdrożało pomiędzy kwartałem trzecim i drugim o 1,6 proc.
„To może sugerować, że Polacy chętniej kupują mieszkania w gorszych lokalizacjach i niższym standardzie (…). Powody są co najmniej dwa – po pierwsze takie mieszkania są tańsze, a więc zwracają uwagę większego grona kupujących na własne potrzeby. Ponadto takie mieszkania chętnie wybierają inwestorzy, bo co do zasady rentowność wynajmu tańszych lokali jest wyższa niż tych z wyższej półki cenowej” – tłumaczy Turek.
Według niego najnowsze dane NBP potwierdzają, że pomimo obaw pojawiających się na początku epidemii, popyt na mieszkania jest wysoki. Fundamentalne powody są przynajmniej trzy.
„W obliczu szybko rosnących cen szukamy ochrony przed inflacją. W obliczu niemal zerowego oprocentowania lokat szukamy inwestycji dającej przyzwoitą rentowność. Do tego epidemia spowodowała, że wolimy inwestować w bezpieczniejsze aktywa. Na wszystkie te bolączki odpowiedzią się nieruchomości” – wyjaśnia analityk.
W jego opinii historia pokazuje, że inwestorzy długoterminowi mogą liczyć na wzrost cen mieszkań wyższy niż inflacja. Na wynajmie w dużych miastach – choć mniej niż przed rokiem – można zarobić przez rok kwotę odpowiadającą 4 proc. wartości mieszkania. Poza tym nieruchomości są uznawane za bezpieczną inwestycję.
„Wszystko to składa się na wysoki popyt na mieszkania w okresie epidemii. Nie byłoby to możliwe gdyby nie fakt, że fundamenty rodzimego rynku mieszkaniowego są mocne. Wzrosty cen, które obserwowaliśmy w ostatnich latach nie miały oparcia w kredytowym boomie, ale dochodach Polaków, które przez ostatnie 6 lat wzrosły niemal tak mocno jak ceny mieszkań – wynika z danych Eurostatu” – informuje przedstawiciel HRE Inwestments.
Zwraca uwagę, że nie jest to częsty przypadek, jeśli weźmiemy pod uwagę kraje europejskie. Okazuje się bowiem, że w kilkunastu państwach ceny mieszkań w trakcie trwającej hossy rosły 2, 3 czy nawet 4 razy szybciej niż dochody obywateli.
Dodał, że jak zwykle dane NBP pokazują spore zróżnicowanie regionalne jeśli chodzi o wzrost cen mieszkań. W ciągu ostatnich 12 miesięcy najmocniej mieszkania używane zdrożały w Łodzi (15 proc.) i Poznaniu (17 proc.). W Bydgoszczy, Opolu i Zielonej Górze ceny płacone za mieszkania są o 5 proc. wyższe niż przed rokiem, przy czym ostatni kwartał przyniósł korektę wycen.
Mniejsze wzrosty zanotowano na rynku mieszkań nowych. W trzecim kwartale mieszkania w Gdyni były sprzedawane o 1 proc. taniej niż przed rokiem, a w Lublinie ceny wróciły do poziomu sprzed roku. Na drugim biegunie znajdziemy Kraków, Zieloną Górę, Warszawę i Kielce. W tych miastach deweloperzy sprzedawali „metry” o co najmniej 10 proc. drożej niż przed rokiem..
Nr 114
Takie ma być polskie budownictwo po pandemii COVID-19
- Autor:Tomasz Elżbieciak
- Dodano:16-11-2020 17:12
Wysokie nakłady na inwestycje centralne przy jednoczesnym spadku projektów w samorządach i segmencie prywatnym, zwłaszcza biurowym i powierzchni handlowych, a także umiarkowane ochłodzenie w budownictwie mieszkaniowym – to potencjalny scenariusz dla polskiego sektora budowlanego.
- Takie wnioski płyną z raportu „Przyszłość budownictwa po COVID-19. Znaczenie relacji w kryzysie”.
- Raport, opublikowany przez Polski Związek Pracodawców Budownictwa, zamieszczamy na końcu artykułu.
- Jego autorzy podkreślają, że kluczowe dla kondycji budownictwa w kontekście obecnej sytuacji jest zaufanie i zrozumienie pomiędzy branżą budowlaną a sektorem finansowym.
Jak napisano we wprowadzeniu do raportu, schłodzenie koniunktury z pierwszej połowy 2019 r. na skutek wyhamowania inwestycji infrastrukturalnych i samorządowych przyniosło wyczekiwaną stabilizację cen surowców, materiałów i robocizny – po wyjątkowo trudnych latach 2017-2018 spowodowanych kumulacją robót we wszystkich segmentach rynku budowlanego.
Jednocześnie stopniowa finalizacja nierentownych kontraktów pozyskanych w latach 2015-2017 prowadziła do systematycznej poprawy kondycji finansowej dużych firm wykonawczych, przy jednoczesnym utrzymaniu wysokiej rentowności małych i średnich podmiotów podwykonawczych.
– Niestety, wybuch epidemii COVID-19 zmusił przedsiębiorstwa do gruntownego przemyślenia swoich dotychczasowych strategii biznesowych nakierowanych na funkcjonowanie w ugruntowanym środowisku rynkowym z cyklicznymi wahaniami koniunktury – podkreślono.
Dodano, że w pierwszej kolejności musiały one szybko przestawić się na realizację procesu budowlanego w warunkach zaostrzonego reżimu epidemicznego.
– Pomimo wielu przeciwności natury operacyjnej i rosnącej dynamiki zachorowań wśród pracowników fizycznych, kadry technicznej i personelu biurowego w trakcie uderzenia drugiej fali pandemii przedsiębiorstwa kontynuują wszystkie prace budowlane przy zachowaniu restrykcyjnych procedur sanitarnych i utrzymaniu zadowalającego poziomu efektywności, który umożliwia im realizację robót zgodnie z harmonogramem – zaznaczono.
Kolejnym krokiem jest przygotowanie do działań w okresie pogorszenia klimatu inwestycyjnego w następstwie kryzysu gospodarczego wywołanego pandemią.
Jak skomentował Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, obecnie firmy mają zapełnione portfele zleceń pozyskanych przed COVID-19 i kontynuują realizację wszystkich powierzonych inwestycji.
Kaźmierczak zaznaczył, że od początku było jednak wiadomo, że branża budowlana odczuje negatywne skutki osłabienia koniunktury gospodarczej w następstwie pandemii, ale nadejdzie to z pewnym opóźnieniem, typowym dla sektora.
– Zgodnie z oczekiwaniami pierwsze oznaki mocniejszego spowolnienia w budownictwie pojawiły się na początku trzeciego kwartału 2020 r., a niższa aktywność budowlana najprawdopodobniej utrzyma się przez cały 2021 r. – wskazał ekonomista.
– Nie wszystkie firmy doświadczą jednak negatywnych konsekwencji pogorszenia klimatu inwestycyjnego, a ich wyniki finansowe będą uzależnione od wielkości i struktury portfela zleceń konkretnego podmiotu oraz rodzaju prowadzonej działalności – dodał.
Jak stwierdził Kaźmierczak, analiza wpływu pandemii na branżę może skłaniać do wniosku, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem dla budownictwa w krótkim i średnim terminie jest utrzymanie wysokich nakładów na inwestycje publiczne realizowane na poziomie centralnym, przy jednoczesnym spadku inwestycji w samorządach i w segmencie prywatnym, zwłaszcza biurowym i powierzchni handlowych.
– W przypadku segmentu mieszkaniowego ograniczenie aktywności inwestycyjnej może mieć charakter umiarkowany i utrzymywać się relatywnie krótko (2-4 kwartały). Wszystko zależy od kierunku rozwoju epidemii koronawirusa i skali spowolnienia gospodarczego, dlatego wszystkie prognozy wciąż obarczone są dużą dozą niepewności – podkreślił Kaźmierczak.
Dodał, że mniejsza liczba nowych inwestycji realizowanych na zlecenie samorządów i inwestorów prywatnych najprawdopodobniej poskutkuje pogorszeniem rentowności firm wykonawczych o zasięgu lokalnym oraz małych i średnich firm podwykonawczych, które w ostatnich latach wypracowywały kilkukrotnie lepsze wyniki finansowe od dużych podmiotów.
– Potrafiły one znakomicie wykorzystać ograniczony potencjał wykonawczy na rynku budowlanym w latach 2017-2019 do zwielokrotnienia swoich zysków, przy jednoczesnym spadku rentowności dużych podmiotów w okolice zera – zaznaczył.
Jak czytamy w raporcie, który publikujemy poniżej, branża budowlana i sektor finansowy powinny podjąć wysiłki zmierzające do zbudowania długofalowych relacji opartych na wzajemnym zaufaniu i zrozumieniu. Relacje mają stanowić fundament udanego partnerstwa w biznesie uniezależnionego od bieżących uwarunkowań rynkowych.
Nr 109
Rynek nieruchomości stoi przed wieloma wyzwaniami
Rynek nieruchomości znajduje się w samym środku cyklicznego spowolnienia, a przy tym przechodzi znaczące zmiany strukturalne – wynika z 18. edycji raportu Emerging Trends in Real Estate® Europe. Mimo to, nieruchomości wciąż postrzegane są jako jedna z niewielu klas aktywów generujących satysfakcjonujący zwrot z inwestycji w czasach niskich lub wręcz ujemnych stóp procentowych.
Zdaniem blisko tysiąca liderów branży real estate w Europie ankietowanych przez PwC i Urban Land Institute, największe turbulencje czekają właścicieli obiektów handlowych oraz biurowych, a ocena ryzyka związanego z działalnością ich najemców stała się chlebem powszednim inwestorów.
Zauważalne są także zmiany w przepływie kapitału – popularne jest przekonanie, że coraz większą rolę będą odgrywać lokalni oraz europejscy inwestorzy. O ile większość zapytanych ekspertów uważa, że kapitał azjatycki nadal będzie trafiał do Europy, podkreślają też fakt, że chociażby brak możliwości obejrzenia budynku przed sfinalizowaniem zakupu, w związku z ograniczeniami podróży biznesowych, może skutkować mniejszą liczbą transakcji.
Obawy przed kolejnymi lockdownami stanowią osobne wyzwanie. Większość transakcji przed pandemią była przedmiotem typowego procesu due diligence i zazwyczaj była realizowana w gronie sprawdzonych partnerów biznesowych. Ocena możliwości inwestycyjnych w krajach objętych obostrzeniami jest utrudniona, a w dodatku trudno mówić o nawiązywaniu relacji biznesowych wyłącznie przez wideokonferencje. To również może mieć wpływ na mniejszy wolumen transakcji w najbliższym czasie. Jednocześnie, taka sytuacja może dać przewagę graczom dysponującym lokalnymi zespołami w wielu krajach, bądź działać na korzyść większych państw, np. Niemiec, gdzie ograniczenia w podróżowaniu są mniejsze.
Na preferencje inwestorów wpływa przyspieszona cyfryzacja. Wśród obiektów o szczególnym potencjale wymieniane są m.in. nieruchomości logistyczne, centra danych oraz te służące operatorom telekomunikacyjnym. Ze względu na bezpośredni związek z pandemią COVID-19, cenione są budynki przeznaczone dla szeroko rozumianej branży life sciences. Na celowniku inwestorów pozostaje także sektor mieszkaniowy.
– Europejski rynek nieruchomości znalazł się punkcie zwrotnym, a działające na nim firmy muszą szukać nowej drogi, stawiając czoła spadkowi koniunktury oraz niepewności, którą generuje pandemia. COVID-19 przyśpieszył trendy znane wcześniej, takie jak digitalizacja, praca zdalna czy zakupy w sieci. Jednak ze względu na sztuczność całej sytuacji, trudno jednoznacznie przewidzieć, jaki będzie jej dalszy rozwój. Poszukiwanie korzystnych stóp kapitalizacji, jeszcze ważniejszych niż przed pandemią, przyciąga inwestorów do projektów generujących stabilny przychód, np. mieszkaniowych w „bezpiecznych przystaniach” w Europie – komentuje Lisette van Doorn, przewodnicząca ULI Europe.
Podobnie jak w przypadku innych branż gospodarki, pandemia COVID-19 i jej skutki mają znaczący wpływ na rynek nieruchomości. Z powodu ograniczeń sanitarnych znaczące spadki odnotowały aktywa handlowe, hotelowe i akademiki, natomiast wymuszona lockdownem praca zdalna początkowo wprowadziła obawy także wobec przyszłości nieruchomości biurowych. Warto jednak pokreślić, że bardzo dobrze radzi sobie sektor logistyczny zawdzięczający popularność e-commerce, jak również napędzane przez cyfryzację data center. Na świecie, jak również w Polsce, coraz większą uwagę przyciąga branża tzw. „life science” uwzględniająca np. farmację czy laboratoria biotechnologiczne. Pomimo krótkoterminowej niepewności, inwestorzy zgodnie twierdzą, że obecna sytuacja przyspieszy znane wcześniej trendy związane z rozwojem technologii, aspektami ekologicznymi i wpływem budynków na ludzi. Tym bardziej cieszy, że wykazując odporność na trudne czasy, Warszawa utrzymała 14. pozycję jako najatrakcyjniejsze spoza Europy Zachodniej miasto do lokowania kapitału – mówi Dorota Wysokińska-Kuzdra, przewodnicząca ULI Poland i członkini ULI Europe Executive Committee.
Z kolei Gareth Lewis, Real Estate Director w brytyjskim oddziale PwC, uważa, że wzrost znaczenia e-commerce i pracy zdalnej sprawia, że wielu inwestorów musi na nowo ocenić profil ryzyka związanego z lokowaniem kapitału w określone rodzaje nieruchomości. – Jedno jest pewne – nawet w czasach niepewności inwestorzy nadal cenią główne miasta w Europie, co daje podstawy do umiarkowanego optymizmu. Ewentualne decyzje banków centralnych o dalszym obniżaniu stóp procentowych mogą mieć skutek w postaci uwolnienia kapitału i niewielkiego wzrostu aktywności inwestycyjnej – mówi.
Inwestując w społeczeństwo
W związku z pandemią, coraz więcej firm interesuje się strategią Environmental, Social and Governance. O ile aspekt środowiskowy już wcześniej znajdował odzwierciedlenie w ich działalności, o tyle na znaczeniu wyraźnie zyskują aspekty społeczne.
– W 2020 roku przedstawiciele rynku nieruchomości zaczęli poważniej podchodzić do roli, jaką pełnią w społeczeństwie – od kwestii związanych z różnorodnością i inkluzją w miejscu pracy, po większy nacisk na zagadnienia związane z ESG. Chociaż droga do tego jest długa, pandemia może zwiększyć popularność tworzenia zmian społecznych i środowiskowych poprzez inwestowanie w odpowiednie nieruchomości – uważa Gareth Lewis.
TOP 10 – najbardziej perspektywiczne miasta w Europie
Ranking miast w tegorocznym raporcie odzwierciedla ostrożność oraz szanse napędzające rynek. Przewodzą w nim lokalizacje gwarantujące płynność i stabilność. Na czele znalazł się Berlin, który, podobnie jak całe Niemcy, przekonuje do siebie inwestorów relatywnie skutecznym stawianiem czoła pandemii.
Nr 95
Ceny nieruchomości nadal będą rosły
- Autor: pl
- Dodano: 13 lis 2020 09:23
Covid-19, pomimo krótkoterminowego wpływu na rodzimy rynek, nie zmienił jego fundamentalnych wartości. Biorąc pod uwagę szybko rosnące ceny na rynkach zachodnich oraz patrząc na trendy lat wcześniejszych, prognozujemy, że ceny nadal będą rosły – tłumaczy Paweł Partyka, partner w firmie Cushman & Wakefield.
Zdaniem Pawła Partyki, Polska od lat jest uważana za jeden z najszybciej rozwijających się rynków w Europie. Covid-19, pomimo krótkoterminowego wpływu na rodzimy rynek, nie zmienił jego fundamentalnych wartości, które są doceniane przez inwestorów.
– Wysoka aktywność graczy w 2020 r. sprzyja konkurencji. Na tak dużym rynku jak Polska, zawsze znajdą się ciekawe okazje, wynikające z charakteru budynku, czy specyficznej sytuacji sprzedającego. Biorąc pod uwagę szybko rosnące ceny na rynkach zachodnich oraz patrząc na trendy lat wcześniejszych, prognozujemy, że ceny nadal będą rosły – tłumaczy Paweł Partyka, partner w firmie Cushman & Wakefield.
Dodaje, że w drugim kwartale tego roku mieliśmy do czynienia z niepewnością na rynku nieruchomości.
– Dziś, choć nie wyszliśmy jeszcze z pandemii, nie należy mówić o niepewności, a raczej o utrudnieniach w przeprowadzaniu transakcji. Zmieniające się przepisy dotyczące podróży, ryzyko kwarantanny czy brak możliwości przeprowadzenia wymaganej wizytacji nieruchomości – wydłużają okres trwania transakcji. Natomiast ryzyko niepewności zostało już skwantyfikowane, zarówno po stronie kupującego, jak i sprzedającego – uważa Paweł Partyka.
Duża aktywność sprzedających
Ekspert przypomina, że w ciągu ostatnich dwóch lat nastąpił znaczący spadek stóp kapitalizacji na polskim rynku. Oznacza to, że zarówno deweloperzy, jak i inwestorzy kapitałowi podejmowali decyzję o kupnie gruntu czy nieruchomości w momencie, gdy stopy były na wyższym poziomie.
– Dla większości sprzedających dzisiejsze ceny, mimo że w niektórych sektorach mogą być niższe niż w styczniu tego roku, pozwalają zrealizować lub przekroczyć ich zakładane zwroty. Dzięki temu widzimy wciąż dużą aktywność sprzedających, których stać na to, żeby wystawić nieruchomość na sprzedaż – wyjaśnia Paweł Partyka, partner w firmie Cushman & Wakefield.
Nr 79
Każdy kryzys rodzi okazje inwestycyjne
- Autor: pl •
- Dodano: 09 lis 2020 11:59
Pandemia ma nieznany horyzont czasowy, ale ciekawe propozycje już się pojawiają na rynku. Część właścicieli, zdeterminowanych do wyjścia z inwestycji, jest skłonna akceptować coraz niższy poziom cen. Nie dzieje się tak jednak w każdym sektorze – zauważa Michał Stępień, Associate, Dział Doradztwa Inwestycyjnego Savills.
Właściciele budynków, którzy planowali sprzedaż, ale nie znajdują się pod presją, uważnie obserwują sytuację i podchodzą ostrożnie do sprzedaży. Wstrzymują proces, przekładając go na tzw. lepsze czasy, bo mają świadomość tego, jaki wpływ na ceny ma pandemia i spowolnienie gospodarcze.
– Z drugiej strony niektórzy znajdują się już pod presją lub obawiają się dalszego spadku wartości ich nieruchomości. Sytuacja indywidualna właściciela decyduje o tym, czy wybiera on szybką sprzedaż, akceptując ewentualny niższy poziom ceny, czy też testuje rynek, wystawiając nieruchomość na sprzedaż w oczekiwaniu na satysfakcjonującą ofertę – tłumaczy Michał Stępień, Associate, Dział Doradztwa Inwestycyjnego Savills.
Jedno jest pewne: niepewność na rynku udziela się sprzedającym, przez co ci, których na to stać, nie wystawiają budynków na sprzedaż w oczekiwaniu na powrót do równowagi.
– W wielu przypadkach sami doradzamy wstrzymanie się ze sprzedażą. Są to jednak decyzje bardzo indywidualne, wymagające głębokiej analizy – przyznaje Michał Stępień.
Czekać czy sprzedawać?
Każdy kryzys generuje okazje inwestycyjne. Obecny jest inny niż te, których doświadczaliśmy np. w 2004 r. czy w 2008 r.
– Pandemia przynosi zupełnie nowe ryzyka, ma nieznany horyzont czasowy. Okazje inwestycyjne już się pojawiają na rynku. Część właścicieli, zdeterminowanych do wyjścia z inwestycji, jest skłonna akceptować coraz niższy poziom cen. Nie dotyczy to jednak każdego sektora – wyjaśnia Michał Stępień.
Przykładem rynku wyjątkowo odpornego na obecny kryzys są nieruchomości magazynowe, które wręcz korzystają teraz na przykład z przyspieszonego wzrostu branży e-commerce.
– Okazji należy obecnie poszukiwać w segmentach: biurowym i handlowym, jak również na rynku mieszkaniowym. Z pewnością na rynku gruntów też można znaleźć okazje i takowe się już zdarzają. Niemniej jednak także w tym segmencie dużo zależy od kondycji finansowej właściciela. Wartość gruntów z założenia rośnie w długim okresie, dlatego w przypadku braku presji sprzedażowej warto poczekać na satysfakcjonującą ofertę – radzi Michał Stępień, Associate, Dział Doradztwa Inwestycyjnego Savills.
Nr 39
Druga fala lockdownu w Europie grozi podwójną recesją
- Autor: KO
- Dodano:05-11-2020
W Anglii rozpoczyna się dziś (5 listopada) kolejny lockdown gospodarki. Zaostrzenie kursu w walce z COVID-19 wprowadza od soboty, 7 listopada, Polska. Druga fala blokad w Europie grozi recesją, przestrzegają ekonomiści.
- Niemal wszystkie europejskie kraje zaostrzyły restrykcje w walce z COVID-19, takie jak zakaz opuszczania domu poza uzasadnionymi wyjątkami, ograniczenia w przemieszczaniu się po kraju, zamknięcie sklepów, punktów usługowych i szkół.
- Analitycy przestrzegają, że lockdown, choć wprowadzany w mniejszym zakresie niż na wiosnę, może doprowadzić europejską gospodarkę do podwójnej recesji.
- Kraje azjatyckie takie jak Chiny i Indie notują tymczasem ożywienie gospodarcze.
Anglia dołączyła do europejskich krajów, które wprowadziły już drugą blokadę z powodu pandemii korona-wirusa. Od czwartku, 5 listopada, obowiązuje tam m.in. nakaz pozostania w domu i unikania podróży zagranicznych. W Wielkiej Brytanii blokady gospodarcze wprowadzono też w Irlandii Północnej, Walii, a Szkocja rozważa ich wdrożenie.
Recesja na horyzoncie
Jednak nawet przy ograniczonym zakresie lockdownu strefa euro zmierza w kierunku podwójnej recesji. Bloomberg Economics przewiduje spadek produktu krajowego brutto w tym kwartale. Odwróciłoby to trend do odradzania się gospodarek – 12,7 procentowe odbicie w poprzednich trzech miesiącach. Goldman Sachs Group prognozuje, że gospodarka europejska skurczy się o 2,3 proc. w ostatnim kwartale 2020 roku.
Dla osób pracujących w branży hotelarskiej lub turystycznej rok 2020 jest dramatyczny. Przedsiębiorstwa, które mogły przetrwać pierwszą falę dzięki redukcji zatrudnienia, korzystaniu z rządowych systemów wsparcia i oszczędnościom, mogą nie przetrwać drugiej fali lockdownu, ostrzega Bloomberg.
Straty mają być mniejsze
Główna różnica w porównaniu z wiosennym lockdownem jest taka, że rządy przeważnie nie decydują się na wstrzymanie pracy w fabrykach i firmach innych niż hotelarskie. Według francuskich analiz szkody dla gospodarki nie będą więc tak dotkliwe. Francuski minister finansów Bruno Le Maire szacuje, że ograniczenia spowodują spadek produkcji o 15 proc. poniżej normalnego poziomu, co jest wartością dwukrotnie niższą od 30-procentowego spadku na wiosnę.
VDMA, Stowarzyszenie Przemysłu Mechanicznego z siedzibą we Frankfurcie nad Menem reprezentuje około 3200 członków, co czyni je największym stowarzyszeniem branżowym w Europie. Zdaniem organizacji, chociaż listopad będzie trudnym miesiącem, to sektor ten może się dalej rozwijać. Potwierdza to październikowe badanie menedżerów ds. zakupów. Rządy zatwierdzają pakiety pomocy finansowej dla przedsiębiorstw, by zrekompensować im straty i utrzymać zatrudnienie. Niemcy oferują aż 75 proc. przychodów, które zakład uzyskał w tym samym miesiącu ubiegłego roku. Rząd Angeli Merkel przeznaczył na ten cel 10 miliardów euro. Nawet Włochy, borykające się z ogromnymi problemami budżetowymi, przygotowują nowe fundusze pomocowe w wysokości co najmniej 1,5 mld euro. Europejski Bank Centralny zobowiązał europejskie rządy do utrzymywania niskich kosztów pożyczek i wprowadzania systemów wsparcia.
Pośród zmęczenia wywołanego pandemią narasta niezadowolenie z wprowadzanych ograniczeń. Masowe protesty trwają w Niemczech, a w kilkunastu włoskich miastach miały miejsce zamieszki. We Francji lokalni politycy i przedsiębiorcy sprzeciwili się nakazom zamykania małych sklepów, w których sprzedaje się przedmioty uznane za nieistotne podczas pandemii, takie jak ubrania, książki, kwiaty i zabawki.
Nr 42
Prognozy KE dla polskiej inflacji to fantastyczny scenariusz
- Autor: PAP
- Dodano:05-11-2020
Umiarkowana inflacja w Polsce w latach 2020-2022, zgodna z celem inflacyjnym, to fantastyczny scenariusz – napisał w czwartek na Twitterze główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak, odnosząc się do ostatniej prognozy Komisji Europejskiej.
„Umiarkowana inflacja w Polsce w latach 2020-2022, zgodna z celem inflacyjnym, to fantastyczny scenariusz. Dzięki temu firmy nie będą odczuwać takiej presji na redukcję zatrudnienia jak w krajach z niską inflacją lub deflacją” – wskazuje ekonomista. Jego zdaniem pośrednio to także dobra wiadomość dla gospodarstw domowych.
KE opublikowała w czwartek prognozę, z której wynika, że gospodarka strefy euro skurczy się w tym roku o 7,8 proc., a przyszłoroczne odbicie wyniesie 4,2 proc. Największe załamanie przeżyją Hiszpania i Włochy, a najmniejsze Litwa i Irlandia. Jeśli chodzi o Polskę, to według KE, PKB Polski w 2020 r. spadnie o 3,6 proc. i wzrośnie o 3,3 proc. w 2021 r. Natomiast inflacja HICP w 2020 r. wyniesie średnio 3,6 proc., a w 2021 r. 2,0 proc.
„Komisja Europejska prognozuje, że deficyt sektora finansów publicznych w Polsce w 2020 wyniesie tylko 8,8 proc. PKB, a w 2021 zaledwie 4,2 proc. PKB. To znacznie poniżej ostrożnych prognoz Ministerstwa Finansów” – pisze Bujak
Nr 48
Drugiej fali pandemii może nie przetrwać 30-50 proc. firm
- Autor: PAP/rs
- Dodano:05-11-2020
Trzeba się zastanowić jakie działania podjąć, by narodowa kwarantanna nie przerodziła się w katastrofę gospodarczą – uważają przedstawiciele nauki i biznesu. Według rektora SGH tzw. drugiej pandemii korona–wirusa, w negatywnym scenariuszu, może nie przetrwać 30-50 proc. firm.
W czwartek odbyło się pierwsze spotkanie z cyklu spotkań Czwartkowe Forum SGH, wspólnego projektu Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie oraz Forum Ekonomicznego. Wzięli w nim udział rektor SGH prof. Piotr Wachowiak oraz prezydent Konfederacji Lewiatan Maciej Witucki. Dyskutowali oni o wyzwaniach dla polskiej gospodarki dobie korona-wirusa.
Szef Lewiatana podkreślił, że obecnie oprócz kryzysu niepewności mamy też kryzys niepewności. Zwrócił uwagę, ze nikt nie był w stanie przewidzieć jak głęboka będzie druga fala korona-wirusa.
Witucki podkreślił, że narodowa kwarantanna jest już pewna. Pytaniem jest, czy będzie ona zbliżona do tej wiosennej, czy może będzie głębsza.
Według niego należy odrzucić skrajności – Izrael z pełnym lockdownem i Szwecją gdzie nie ma obostrzeń – i wybrać drogę środka. Zwrócił uwagę, że obecnie państwo ma o wiele mniejsze środki niż wiosną, co może spowodować, iż przy pełnym lockdownie „nie będziemy mieli z czego się podnosić”.
Rektor SGH podkreślił, że obecnie należy zaangażować wszystkich, by ratować gospodarkę. Dodał, że w negatywnym scenariuszu drugiej fali pandemii w Polsce może nie przetrwać 30 proc. firm, a w skrajnym wypadku nawet 50 proc. Wskazał, że najbardziej zagrożone będą firmy transportowe, sektor sklepowy, gastronomia, turystyka. „Zamknąć gospodarkę jest łatwo. Trudniej jest potem znów ją uruchomić. Nie możemy popełnić błędu, albo musimy się starać żeby ten błąd był jak najmniejszy” – zaznaczył profesor.
Wachowiak odnosząc się do obecnej sytuacji zwrócił uwagę, że na szczęście sytuacja na rynku pracy nie jest zła. Ale – jak podkreślił – wynikać ona będzie z kondycji firm. Dodał, że nie przewiduje w tym względzie jakiś tąpnięć, ale po warunkiem, że firmy dostaną pieniądze – jak to było wiosną – na ochronę miejsc pracy.
Dramatem nazwał z kolei brak inwestycji. Wskazał, ze firmy z powodu niepewności wstrzymują się z takimi działaniami, a to one napędzają gospodarkę. Dodał, że brak inwestycji jest szczególnie widoczny także przy słabnącej konsumpcji.
Rektor powiedział, że liczy na unijny Fundusz Odbudowy, który dzięki grantom może wspomóc firmy w krytycznym momencie.
Witcuki odnosząc się do potrzeb firm, wskazał że należy zamrozić na przyszły rok „wszystkie podatki i daniny”, takie jak podatek cukrowy, od sklepów wielkopowierzchniowych, czy zmiany związane ze spółkami komandytowymi, które dodatkowo obciążają firmy.
„Pomagajmy nie szkodząc” – zaapelował.
Nr 1
W Dzienniku Ustaw opublikowano nowelizację ustawy budżetowej na 2020 r.s wchodzi w
- Autor: PAP
- Dodano:31-10-2020
W Dzienniku Ustaw opublikowano w sobotę nowelizację ustawy budżetowej na rok 2020. Zgodnie z nowelizacją budżetu, deficyt w tym roku został podniesiony z zerowego do 109,3 mld zł.
Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę nowelizującą budżet państwa na 2020 roku w piątek. Zgodnie z nowelizacją budżetu deficyt w tym roku został podniesiony z zerowego do 109,3 mld zł.
Limit wydatków budżetowych wzrósł o 72,7 mld zł w porównaniu do obowiązującej jeszcze ustawy budżetowej – do 508 mld zł. Dochody są szacowane na 398,7 mld zł. Założono, że dochody budżetu będą niższe od planowanych o 36,7 mld zł, dochody podatkowe spadną o 40,3 mld, ale wyższe o 3,6 mld zł będą dochody niepodatkowe.
Ustawa przewiduje, że spadek PKB w całym 2020 r. wyniesie 4,6 proc., wobec pierwotnie zakładanego wzrostu o 3,7 proc. Z kolei zatrudnienie w gospodarce narodowej spadnie o 2,4 proc., a płace wzrosną o 3,5 proc., czyli wolniej niż w poprzednich latach.
Ustawa wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia.
Nr 4
Wzrost liczby pustostanów na rynku biurowym w Warszawie. Spadły za to stawki
- Autor: Dariusz Ciepiela
- Dodano:30-10-2020
Rynek powierzchni biurowych w Warszawie złapał zadyszkę. W pierwszych trzech kwartałach 2020 r. w Warszawie do użytku oddano 238 tys. mkw. powierzchni biurowej, ale wzrosła ilość pustostanów i spadły stawki za wynajem.
- Jak wynika z danych firmy doradczej Cushman & Wakefield, wskaźnik pustostanów powierzchni biurowych w Warszawie osiągnął najwyższy poziom od trzeciego kwartału 2018 roku.
- Ograniczona aktywność najemców oraz wzrost dostępnej powierzchni spowodował korektę stawek za najlepsze powierzchnie biurowe w Warszawie.
- W kolejnych kwartałach można spodziewać się dalszej korekty warunków komercyjnych, jeśli popyt na powierzchnie biurowe utrzyma trend spadkowy, a gospodarka nadal będzie pracować na zwolnionych obrotach.
Jak wynika z danych firmy doradczej Cushman & Wakefield, całkowite zasoby powierzchni biurowej w Warszawie w pierwszych trzech kwartałach 2020 roku powiększyły się o 238,3 tys. mkw. i wyniosły 5,82 mln mkw. Do największych projektów oddanych do użytku w ostatnich trzech miesiącach możemy zaliczyć wielofunkcyjny kompleks The Warsaw Hub (Ghelamco – B – 43 400 mkw. i C – 45 600 mkw.), biura przy Warzelni (Echo Investment – 24 000 mkw.) oraz kolejną fazę projektu The Park (White Stare Real Estate – 10 000 mkw.).
Obecnie w budowie znajduje się blisko 590 tys. mkw. nowoczesnej powierzchni biurowej planowanej do oddania w latach 2020-2022. Według szacunków Cushman & Wakefield w całym 2020 roku ukończonych zostanie blisko 355 tys. mkw., natomiast w 2021 roku – około 340 tys. mkw.
– Biorąc pod uwagę obecną sytuację pandemiczną i ograniczoną aktywność najemców spodziewamy się ograniczenia liczby nowych projektów wprowadzonych na rynek z terminem oddania do użytku w latach 2022-2024, co może doprowadzić do wystąpienia efektu luki podażowej w tym okresie – mówi Jan Szulborski, starszy konsultant w Cushman & Wakefield.
Rośnie ilość pustostanów
Niepewna sytuacja gospodarcza i malejąca aktywność najemców w ostatnich dwóch kwartałach doprowadziły do odwrócenia trendu kompresji wskaźnika powierzchni niewynajętej. W okresie ostatnich trzech miesięcy poziom pustostanów w Warszawie wzrósł o ponad 110 tys. mkw. i wyniósł 559,2 tys. mkw.
Wskaźnik pustostanów osiągnął najwyższy poziom od trzeciego kwartału 2018 roku.
Analizując rozkład dostępnej powierzchni biurowej, tylko około 8 proc. znajdowało się w projektach oddanych do użytku w tym kwartale. Wzrost dostępności powierzchni biurowej przełożył się na wzrost wskaźnika pustostanów, który na koniec trzeciego kwartału 2020 r. wyniósł 9,6 prc. i wzrósł o 1,7 pp. w ujęciu kwartalnym.
Ponadto, w ostatnich kwartałach mogliśmy zaobserwować zwiększoną liczbę ofert podnajmów na warszawskim rynku biurowym. Według szacunków w trzecim kwartale 2020 roku całkowita powierzchnia oferowanych podnajmów wyniosła ponad 85 tys. mkw., co przekłada się na wzrost tego typu dostępnych powierzchni o ponad 74 proc. kwartał do kwartału.
Mniejszy popyt
Okres kwarantanny oraz niepewność związana z wpływem pandemii koronawirusa na gospodarkę spowodowała, że część najemców zdecydowała się na tymczasowe wstrzymanie decyzji o procesach negocjacji umów najmu.
Popyt brutto w pierwszym trzech kwartałach wyniósł 447,5 tys. mkw. i był niższy o 35 proc. niż w analogicznym okresie 2019 roku.
W samym trzecim kwartale 2020 roku łączna aktywność najemców wyniosła 113,2 tys. mkw. i była niższa o 65 proc. w porównaniu do analogicznego okresu w 2019 roku.
Znaczący procentowy spadek wolumenu transakcji w ostatnim kwartale w ujęciu rocznym wynika między innymi z rekordowej aktywności najemców w trzecim kwartale 2020 roku.
W trzecim kwartale 2020 roku uległa zmianie dotychczasowa struktura transakcji, w której dominowały nowe umowy, które w ostatnich pięciu latach odpowiadały za średnio 61 proc. wszystkich transakcji. W bieżącym kwartale ten typ umów odpowiadał jedynie za 48 proc. wszystkich zawartych umów a renegocjacje i ekspansje stanowiły odpowiednio 48 proc. i 4 proc
– Spodziewamy się utrzymania tego trendu w kolejnych kilku kwartałach ponieważ część najemców, których umowy zbliżają się do końca, może zdecydować się na ich krótkoterminowe przedłużenie – dodaje Katarzyna Lipka z Cushman & Wakefield.
Spadły stawki czynszów
Wraz z pogarszającym się sentymentem wśród uczestników rynku stawki bazowe za najlepsze powierzchnie biurowe w centrum i poza centrum spadły o 0,25 euro za mkw. miesięcznie i znalazły się na poziomie 23,75 euro za mkw. w centrum i 14,75 euro za mkw. miesięcznie poza centrum.
– Korekta stawek wynika z coraz większej liczby ofert dotyczących podnajmów oraz większej presji na oferowanie zachęt dla najemców przez deweloperów. W kolejnych kwartałach możemy spodziewać się dalszej korekty warunków komercyjnych, jeśli popyt na powierzchnie biurowe utrzyma trend spadkowy, a gospodarka nadal będzie pracować na zwolnionych obrotach – dodaje Jan Szulborski.
Nr 11
Wchodzą w życie nowe standardy w planowaniu przestrzenny
· Autor. PAP
· 31 paźd. 2020
Ujednolicenie tworzenia i prowadzenia zbiorów dot. aktów planowania przestrzennego, czy umożliwienie inwestorom sprawdzenia przez internet informacji o przeznaczeniu potencjalnego terenu inwestycyjnego i jego otoczenia – to efekt zmian przepisów dot. planowania przestrzennego, które zaczną obowiązywać od soboty, t.j. od 7.11.2020 r.
Resort rozwoju, pracy i technologii dodał w komunikacie, że oprócz noweli ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, od soboty zacznie obowiązywać także odpowiednie rozporządzenie. Znajdują się w nim szczegółowe regulacje dotyczące tworzenia i prowadzenia zbiorów, które obejmują dane przestrzenne APP oraz opisujących je metadanych infrastruktury informacji przestrzennej.
„W ministerstwie podejmujemy działania, dzięki którym ułatwiony będzie dostęp do jednolitej, wiarygodnej i kompletnej informacji o planowanym zagospodarowaniu przestrzennym w całym kraju, w trybie on-line” – tłumaczy wicepremier i minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin.
Dodał, że nowe standardy danych planistycznych, ułatwią i przyspieszą realizację inwestycji. „Korzyści odniosą zarówno jednostki samorządu terytorialnego (JST), jak i obywatele. JST będą mogły prowadzić monitoring stanu prac planistycznych w sposób bardziej efektywny. Obywatel zaś będzie mógł online sprawdzić czy działka, którą chce zakupić, zlokalizowana jest na terenie objętym miejscowym planem” – podkreślił.
Ministerstwo wyjaśniło, że nowe przepisy nakładają na organy wydające akty planowania przestrzennego obowiązek tworzenia cyfrowych danych planistycznych. Obowiązek ten dotyczy również aktów już obowiązujących. Do aktów planowania przestrzennego (APP) zalicza się: plany zagospodarowania przestrzennego województwa, studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, miejscowe plany odbudowy, miejscowe plany rewitalizacji.
Z kolei cyfrowe dane planistyczne obejmują co najmniej: zasięg przestrzenny obowiązywania danego aktu w postaci wektorowej, rysunek aktu w postaci rastra z odniesieniem przestrzennym (georeferencją), odniesienie do treści dokumentu powiązanego.
Ministerstwo dodało, że rozporządzenie ws. zbiorów danych przestrzennych oraz metadanych w zakresie zagospodarowania przestrzennego, to kolejny instrument w rozpoczętym procesie porządkowania cyfryzacji planowania przestrzennego. Jego celem jest uszczegółowienie sposobu realizacji wymagań przyjętych w ustawie. Jak poinformowano, rozporządzenie uszczegóławia m.in: klasyfikację rodzajów zbiorów tworzonych i prowadzonych w ramach tematu „zagospodarowanie przestrzenne”; typy i atrybuty obiektów przestrzennych ujętych w zbiorach oraz stosowane listy kodowe; powiązania pomiędzy obiektami i atrybutami, w tym także relacje czasowe, przestrzenne i topologiczne; ograniczenia dotyczące typów obiektów lub ich cech (atrybutów, związków, operacji); sposób tworzenia identyfikatorów zbioru i obiektu przestrzennego; układy współrzędnych, w których określana jest lokalizacja przestrzenna obiektów; formaty danych udostępniania zbioru; strukturę i zakres metadanych infrastruktury informacji przestrzennej w zakresie zagospodarowania przestrzennego.
Resort rozwoju dodał, że na specjalnie przygotowanej stronie internetowej Zagospodarowanie przestrzenne – cyfryzacja (www.gov.pl/zagospodarowanie przestrzenne) zostaną udostępnione aspekty techniczne tworzenia danych przestrzennych APP. Jest to specyfikacja danych dla planowania przestrzennego wraz ze schematami aplikacyjnymi zapisanymi w UML oraz GML.
Jak zapewniono, niebawem ma zostać udostępnione narzędzie do cyfryzacji APP w postaci wtyczki do otwartego oprogramowania QGIS o nazwie Wtyczka APP. Zostanie również uruchomiona w trybie on-line, usługa sprawdzania poprawności danych przestrzennych oraz metadanych. Narzędzia mają wesprzeć samorządy oraz twórców APP w tworzeniu danych planistycznych zgodnych z Rozporządzeniem, a służby Wojewody w zakresie nadzoru nad uchwałami w sprawie aktów planowania przestrzennego w sprawdzaniu ich poprawności.
Ministerstwo przypomniało, że dotychczas w Polsce nie było standardu, który określa zasady tworzenia cyfrowych danych planistycznych. To skutkuje powstawaniem danych niejednolitych, wykorzystujących różne, niekoniecznie spójne, nazewnictwo. W rezultacie, utrudnione, a niekiedy wręcz niemożliwe, jest łączenie danych z różnych źródeł i wykonywanie analiz przestrzennych – zwrócono uwagę.
Nr 16
Bank Pekao: polska gospodarka zaliczy głębszy spadek PKB
wyniesie 6,5 proc. – prognozują analitycy Banku
- Autor: PAP/TE
- Dodano:02-11-2020
Spadek PKB w 2020 r. będzie głębszy i wyniesie 3 proc. zamiast prognozowanych wcześniej 2,4 proc. – napisali w poniedziałek analitycy Banku Pekao, rewidując tym samym wcześniejszą prognozę. Wskazali, że średnioroczny wzrost cen wyniesie ok. 3,4 proc.
Jak czytamy w analizie banku, gwałtowny wzrost liczby stwierdzonych zachorowań na COVID-19 zmuszający władze do nakładania restrykcji epidemiologicznych oraz skłania konsumentów do samoizolacji, niekorzystnie wpłynie na koniunkturę w IV kw. 2020 roku.
„Spodziewamy się, że w IV kw. PKB obniży się o ok. 4 proc. r/r, a w całym 2020 r. odnotujemy spadek PKB rzędu ok. 3 proc.” – napisano. Wskazano, że tempo ożywienia gospodarczego w 2021 r. będzie wolniejsze niż zakładano i wyniesie ok. 4 proc.
Analitycy spodziewają się też spadku sprzedaży detalicznej w październiku spowodowanej zmniejszeniem mobilności obywateli i zaostrzaniem epidemicznych reżimów. „Prognozujemy spadek sprzedaży detalicznej o 1,5 proc. r/r” – czytamy.
Napisano, że pomimo niekorzystnej koniunktury i malejącej presji ze strony cen żywności, inflacja pozostaje na podwyższonych poziomach. W 2020 r. – jak czytamy – średniorocznie ceny wzrosną o ok. 3,4 proc. przy wysokiej inflacji bazowej i silnym wzroście cen usług.
Wskazano, że rosnąca niepewność związana z coraz trudniejszą sytuacją epidemiologiczną i możliwością wprowadzenia dalszych ograniczeń pogorszy w IV kw. sytuację na rynku pracy. Szacują, że na koniec roku stopa bezrobocia wyniesie 6,5 proc.
Analitycy piszą, że zagrożenia makroekonomiczne związane z obserwowanym wzrostem liczby zakażeń COVID-19 oznacza, że Rada Polityki Pieniężnej przez dłuższy czas pozostawi stopy procentowe bez zmian. Nie wykluczają natomiast zwiększenia tempa skupu aktywów.
Wskazano, że w ujęciu 12-miesięcznym w II kw. 2020 deficyt sektora finansów publicznych wyniósł 5,5 proc. PKB, a w całym roku wyniesie 10,5 proc. PKB. „Nakładanie kolejnych ograniczeń epidemiologicznych będzie generowało presję na wsparcie fiskalne dla najbardziej zagrożonych branż” – napisano.
Dodano, że należy spodziewać się delikatnego wzrostu rentowności długoterminowych obligacji i stabilizacji notowań złotego w przedziale 4,60-64 wobec euro.
Nr 23
Koronawirus spowalnia budowy w całym kraju
- Autor: PAP/AT
- Dodano:03-11-2020
COVID-19 coraz częściej powoduje problemy kadrowe w firmach budowlanych. Najgorzej jest z realizacją niektórych tuneli.
- W ostatnich dniach koronawirus spowodował kłopoty na budowie dwukilometrowego tunelu, który powstaje na zakopiance, czyli trasie ekspresowej S7.
- Ognisko zakażeń pojawiło się też niedawno na budowie warszawskiego metra.
- Z kolei GDDKiA i PKP PLK, najwięksi państwowi zleceniodawcy robót budowlanych, informują, że koronawirus nie zatrzymał żadnej inwestycji.
Jak zaznacza „Dziennik Gazeta Prawna”, w ostatnich dniach koronawirus spowodował kłopoty na budowie dwukilometrowego tunelu, który powstaje na zakopiance, czyli trasie ekspresowej S7.
„Mieliśmy ponad 30 pozytywnych wyników na 150 przeprowadzonych testów na COVID-19. Roboty zostały poważnie spowolnione. Duża część pracowników musiała zostać skierowana na kwarantannę, bo okazało się, że prawie każdy miał kontakt z kimś zakażonym” – mówi cytowana przez DGP Aleksandra Kralkowska, szefowa oddziału włoskiej firmy Astaldi na Polskę.
Rozmówczyni gazety dodaje, że na liczbę zakażeń wpłynęły rodzaj i miejsce wykonywanej pracy.
Czytaj też: Czy druga fala pandemii zatopi polskie budowy?
„W tunelu trudno zachować dystans. Jest wentylacja, ale nie powstrzymała ona rozprzestrzeniania się koronawirusa” – tłumaczy, choć jednocześnie zapewnia, że pracownicy powoli wracają już z kwarantanny i roboty rozkręcają się na nowo. Według dziennika firma zapowiada, że będzie występować do inwestora z roszczeniem o przedłużenie zakończenia prac. W przypadku tej inwestycji będzie to kolejny poślizg. Według pierwotnych planów tunel miał być gotowy pod koniec 2020 r., ale z powodu problemów geologicznych termin został już przesunięty o rok – przypomina DGP.
Jak zaznacza gazeta, ognisko zakażeń pojawiło się też niedawno na budowie warszawskiego metra.
„W pewnym momencie mieliśmy 23 pozytywne wyniki testów na COVID-19. W większości dotyczyły specjalistów obsługujących tarcze drążące tunele” – mówi dziennikowi Bartosz Sawicki z firmy Gülermak, która buduje trzy odcinki metra.
Przez koronawirusa, jak pisze dziennik, zaplanowany na koniec września start drążenia jednego z tuneli został przesunięty o dwa tygodnie. Inna tarcza musiała zostać zatrzymana na kilka dni. Sawicki zapewnia DGP, że wszystkie maszyny już pracują. „Wśród pracowników wciąż są jednak wykrywane pojedyncze przypadki nowych zakażeń” – napisano.
Z kolei Michał Wrzosek z Budimeksu wskazał gazecie, że firma ma „poważniejsze problemy kadrowe, wynikające z zachorowań na COVID-19 lub konieczności odbycia kwarantanny, w przypadku pięciu na 200 kontraktów”. Według dziennika kłopoty dotyczą m.in. inwestycji infrastrukturalnych we Wrocławiu i na Górnym Śląsku.
„Budimex przyznaje, że pandemia wywołuje też zaburzenia w realizacji ważnych inwestycji energetycznych, w tym rozbudowie elektrowni Turów oraz na budowie elektrociepłowni i spalarni w Wilnie” – wymienia DGP. Tam też pojawiają się problemy kadrowe, ale „w dużej mierze są one spowodowane licznymi obostrzeniami przy przekraczaniu granic”.
Przy obu inwestycjach firma zatrudnia specjalistów spoza Unii Europejskiej. Jak mówi gazecie Wrzosek, od połowy września w Budimeksie odnotowano 150 przypadków zachorowań. Do tego ok. 200 pracowników znajduje się na kwarantannach.
Gazeta dodaje, że w firmie Porr Polska, która buduje kilka ważnych tras ekspresowych, przyznają, że mają 20 zgłoszonych przypadków zakażenia i 70 osób na kwarantannie, czyli w sumie 4,5 proc. kadry.
Z kolei Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad i spółka PKP Polskie Linie Kolejowe, najwięksi państwowi zleceniodawcy robót budowlanych, informują, że koronawirus nie zatrzymał żadnej inwestycji. „Rzecznik GDDKiA Szymon Piechowiak przyznaje jednak, że firmy dość często informują o tym, że pandemia może mieć wpływ na przesunięcie zakończenia prac” – zaznacza dziennik.
Nr 33
Druga fala COVID-19 może nas kosztować nawet 2 proc. PKB
- Autor: PAP/rs
- Dodano:04-11-2020
Druga fala COVID-19, brak przewidywalności, przejrzystości działania władz oraz konflikt polityczny mogą jeszcze bardziej pogrążyć naszą gospodarkę – napisali w środę Pracodawcy PR , odnosząc się do ogłoszonych przez premiera Mateusza Morawieckiego obostrzeń sanitarnych.
Wskazano, że zapowiedziane obostrzenia uderzają nie tylko w konkretne branże, ale spowodują efekt domina, który odczuje cała gospodarka. Napisano, że zamknięcie m.in hoteli i gastronomii, przemysłu spotkań i wydarzeń, branży fitness oraz handlu znacząco ograniczy, a w wielu przypadkach zredukuje do zera, ich przychody. Zaznaczono, że „pracownicy tych branż, a są ich miliony, ograniczą swoją konsumpcję, a firmy redukują zamówienia u podwykonawców”.
Napisano, że w miarę jak rośnie liczba zakażeń, wzrasta niepewność we wszystkich obszarach w gospodarce i jest ona „potęgowana przez brak przewidywalności w działaniach podejmowanych przez administrację”.
Czytaj: Praca zdalna i lockdown dla handlu. Rząd wprowadza nowe obostrzenia
Podkreślono, że podczas drugiej fali pandemii, niepewność będzie dużo większa niż na wiosnę. W komunikacie powołano się na badania Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej, z których wynika, że 90 proc. firm obawia się pandemii. Dodatkowo 80 proc. obawia się wzrostu podatków.
„Dziś ani firmy, ani społeczeństwo w rychłe wygaszenie pandemii nie uwierzy. Już teraz boimy się trzeciej fali. Już nikt nie da wiary słowom polityków. Tym bardziej, że wraz z pandemią po Polsce rozlał się ogromny konflikt społeczno-polityczny, niszczący kapitał społeczny, tak potrzebny w walce z pandemią i rozwojem gospodarczym” – czytamy.
Napisano, że ogólny spadek popytu, niepewność, brak przewidywalności, słaby rynek pracy oraz konflikt społeczno-polityczny spowodują, że po silnej odbudowie PKB w III kw. w Polsce, w ostatnim kwartale tego roku zanotujemy głęboki spadek PKB. W skrajnym scenariuszu będzie on porównywalny do tego z II kwartału, czyli nawet 8-9 proc. kw./kw. „Te efekty mogą się też rozlać na I kw. przyszłego roku. Druga fala kryzysu przeciągnie się na dłuższy okres, a szybkie, silne odbicie jest mało prawdopodobne” – zaznaczono.
Pracodawcy RP zaznaczają, że OECD w swoich symulacjach już w czerwcu zakładała w jednym ze scenariuszy drugie uderzenie pandemii. „Według tych prognoz koszt ponownego zamknięcia gospodarki oraz generalnie skutek drugiej fali pandemii w Polsce to ok. 2 pp. PKB w 2020 r., czyli ok. 50 mld zł w ujęciu rocznym” – napisano.
Nr 38
Sytuacja w budownictwie nie jest jednoznaczna
- Autor:Tomasz Elżbieciak
- Dodano:05-11-2020
Produkcja budowlano-montażowa spada, a uderzenie koronawirusa w inwestycje prywatne i samorządy sprawia, że to projekty rządowe będą musiały stabilizować branżę. Jednoznacznym przewidywaniom wymyka się natomiast rynek mieszkaniowy. O sytuacji w sektorze portal WNP.PL rozmawiał z Damianem Kaźmierczakiem, głównym ekonomistą Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
- Nie wszystkie spółki budowlane odczują spowolnienie w taki sam sposób. W zdecydowanie lepszej kondycji będą duże firmy, które wcześniej zmagały się z trudnościami związanymi ze wzrostem kosztów w budownictwie.
- W trudniejszej sytuacji będą małe i średnie podmioty, które w poprzednich latach notowały rentowność w przedziale 5-10 proc. na tle 1-2 proc. w przypadku dużych firm.
- Krótkoterminowo popyt na mieszkania będzie podlegał wahaniom z powodu pandemii, ale długoterminowo deficyt mieszkaniowy w Polsce pozostaje duży. Dlatego też coraz większe znaczenie na rynku będą odgrywać inwestorzy instytucjonalni kupujący mieszkania na wynajem.
Przypomnijmy, że według ostatnich danych produkcja budowlano-montażowa we wrześniu wzrosła w stosunku do sierpnia o blisko 15 proc. Rok do roku produkcja zaliczyła jednak spadek o 10 proc. Po dziewięciu miesiącach 2020 r. produkcja była niższa o 1,6 proc. niż po dziewięciu miesiącach roku minionego.
Zobacz też: Produkcja budowlano-montażowa z wrześniowym odbiciem
Damian Kaźmierczak przypomniał, że w pierwszych miesiącach pandemii budownictwo uchodziło za wzór odporności na koronawirusa – choćby na tle przemysłu, który notował bardzo duże spadki.
Wszystkie roboty budowlane były kontynuowane, choć efektywność i wydajność firm się zmniejszyła z powodu pewnych problemów z pracownikami z zagranicy czy dostawami materiałów.
– Spodziewaliśmy się jednak, że budownictwo będzie musiało odczuć skutki pandemii. Nasza branża cechuje się pewną inercją, więc spowolnienie koniunktury w gospodarce odczuwa z opóźnieniem – wyjaśnił Kaźmierczak.
– Poziomy produkcji przemysłowej szybko wróciły do poziomów sprzed pandemii, a budownictwo zaczęło hamować od trzeciego kwartału. Wydaje się, że ograniczona aktywność budowlana będzie utrzymywała się do końca tego roku oraz w 2021 r. – dodał.
Druga fala
Ekonomista podkreślił, że branży nie pomaga uderzenie drugiej fali pandemii, która opóźni wychodzenie gospodarki z kryzysu. Jednocześnie zaznaczył, że nie wszystkie firmy budowlane odczują spowolnienie w taki sam sposób. Będzie zależało to od segmentu działalności, portfela zamówień oraz wielkości spółki.
Jak wskazał Kaźmierczak, w zdecydowanie lepszej kondycji będą duże firmy, które wcześniej zmagały się z trudnościami związanymi ze wzrostem kosztów w budownictwie.
Jednak problematyczne pod kątem rentowności kontrakty podpisywane w latach 2015-2017 dobiegły już końca lub znajdują się na finiszu, co pozwala dużym spółkom systematycznie poprawiać wyniki. Zwłaszcza, że spowolnienie na rynku powinno przekładać się spadek cen podwykonawstwa i materiałów.
– W trudniejszej sytuacji będą małe i średnie podmioty, które w poprzednich latach notowały rentowność w przedziale 5-10 proc. na tle 1-2 proc. w przypadku dużych firm. Cały sektor będzie mocno uzależniony od projektów publicznych, realizowanych na poziomie centralnym. Ograniczenia inwestycji należy się spodziewać w segmencie prywatnym – wskazał Kaźmierczak.
– Bardzo pozytywne perspektywy dotyczą rynku magazynowego, a umiarkowane mieszkaniowego. Gorsze dotyczą biur, handlu i hoteli. W mojej opinii, najgorsze perspektywy rysują się przed samorządami, które są w bardzo trudnej sytuacji finansowej z powodu spadających dochodów i kosztów walki z pandemią – dodał.
Mieszkaniowe odbicie
Jak informował GUS, we wrześniu 2020 r. rozpoczynanych budów było o 22 proc. więcej niż rok wcześniej. W stosunku do sierpnia tego roku wzrost wyniósł 35 proc.
– Na rynku mieszkaniowym mamy do czynienia z ciekawą sytuacją. Na początku pandemii przewidywania były pesymistyczne. Wróżono gwałtowny spadek cen mieszkań. Do takiej korekty jednak nie doszło. Wszystkie prognozy są jednak obarczone dużą dozą niepewności, gdyż nie wiemy, dokąd zaprowadzi nas pandemia – stwierdził Kaźmierczak.
Jak dodał, na rynku mieszkaniowym „spadamy z wysokiego konia”. W ostatnich latach deweloperzy przyzwyczaili się do bardzo wysokiej dynamiki sprzedaży, która była rekordowa. Dlatego wahnięcia sprzedaży mogą budzić ich obawy.
Jednak zdaniem Kaźmierczaka, nawet jeżeli dojdzie do przejściowego spadku podaży mieszkań, to dla samego rynku mieszkaniowego może to być zdrowe, bo dojdzie do pewnego urealnienia sytuacji w sektorze.
– Wydaje mi się, że do dużej korekty cenowej nie będzie. Jeśli do niej miałoby do niej dojść, to musiałby nastąpić duży spadek popytu, a na to się raczej nie zapowiada. Jeśli doszłoby natomiast do umiarkowanego spadku popytu, to za tym pójdzie też reakcja deweloperów w postaci wstrzymywania nowych inwestycji – ocenił ekonomista.
Zwrócił też uwagę, że przy niższych kosztach budowy deweloperzy będą nawet w stanie oferować nawet tańsze mieszkania przy zachowaniu satysfakcjonującej marży. Zatem perspektywy dla rynku deweloperskiego są całkiem pozytywne.
Perspektywa krótka i długa
Odnosząc się do popytu na mieszkania Kaźmierczak wskazał na głównych klientów. Wśród nich są ci, którzy zazwyczaj muszą posiłkować się kredytami hipotecznymi, czyli osoby kupujące mieszkanie po raz pierwszy lub zmieniające je na większy lokal.
Jak wskazał ekonomista, w ostatnim czasie widać pewno poluzowanie polityki banków w zakresie udzielania hipotek, ale o kredyt wciąż jest o wiele trudniej niż przed pandemią.
Kolejna grupa to inwestorzy, którzy w mieszkaniach upatrują lokaty kapitału w realiach bardzo niskich stóp procentowych.
– Od początku pandemii 50 mld zł „wyparowało” z banków i zostało przekierowane do funduszy inwestycyjnych i na rynek kapitałowy, ale też zapewne duża część będzie lokowana w rynek mieszkaniowy – ocenił Kaźmierczak.
W jego opinii, krótkoterminowo popyt będzie podlegał wahaniom z powodu pandemii, ale długoterminowo deficyt mieszkań w Polsce pozostaje duży. Dlatego też coraz większe znaczenie na rynku będą odgrywać inwestorzy instytucjonalni.
– Podobnie jak na zachodzie, gdzie najem jest bardziej powszechny niż w Polsce, będą u nas obecni inwestorzy kupujący duże pakiety mieszkań na wynajem. Będzie to działać stabilizująco na rynek deweloperski – podsumował ekonomista.
Nr 58
Pomimo lockdownu i pandemii polski rynek inwestycyjny wciąż silny
Pomimo pandemii wartość inwestycji w nieruchomości komercyjne w Europie Środkowo-Wschodniej w trzech kwartałach 2020 roku utrzymała się na dobrym poziomie i wyniosła ok. 8 mld euro. To o 12 proc. mniej w porównaniu z tym samym okresem w 2019 r. Udział Polski oszacowano na 4 mld euro – podaje firma Colliers International.
- Autor:PropertyNews.pl
- Dodano:06 lis 2020
Chociaż zainteresowanie inwestorów regionem CEE nie słabnie, łączny wolumen transakcji w nieruchomości komercyjne na koniec roku wyniesie prawdopodobnie 10-11 mld euro, czyli o ok. 20% mniej niż w 2019 r.
– Polski rynek inwestycyjny pozostał silny pomimo lockdownu i trwającej pandemii. O ile na koniec tego roku spodziewamy się niższych wolumenów, o tyle pierwsze trzy kwartały przyniosły zadowalające wyniki – ok. 4 mld euro, za czego 1,5 mld euro ulokowano w sektorze powierzchni biurowych i 1,9 mld euro w magazynach. Jest to wynik bliski ustanowienia nowego rekordu. Spodziewamy się dalszego wzrostu zainteresowania polskimi nieruchomościami, szczególnie klasami aktywów biurowych i logistycznych, popartego silnym napływem kapitału na kluczowe rynki w kraju. Jednak, co zrozumiałe ze względu na okoliczności, realizacja transakcji będzie trwała dłużej – mówi Piotr Mirowski, senior partner, szef Działu Doradztwa Inwestycyjnego w Colliers International.
Niewielkie zmiany stóp kapitalizacji
Eksperci Colliers odnotowali bardzo nieznaczne zmiany stóp kapitalizacji, głównie ze względu na ograniczoną liczbę sfinalizowanych transakcji wskazującą na dalsze ruchy w tym sektorze. Chociaż niektórych zmian nie da się uniknąć, kluczowe, dobrze funkcjonujące aktywa powinny utrzymać się na stabilnym poziomie, przy czym większy nacisk zostanie położony na te nieruchomości, które są bardziej ryzykowne pod względem inwestycyjnym, ale oferują lepszy zwrot z inwestycji w porównaniu do nieruchomości standardowych, cieszących się zawsze zainteresowaniem inwestorów. Ze względu na przesunięcie zainteresowania inwestorów w kierunku logistyki, możemy spodziewać się również odpowiedniej reakcji cen w tej klasie aktywów.
Dominacja sektora biurowego
Sektor biurowy ponownie zdominował pierwsze trzy kwartały 2020 r. Słabsze wyniki niż w roku ubiegłym odnotowały rynki handlowy i hotelowy. Znaczny wzrost nastąpił z kolei w sektorze nieruchomości logistycznych. Osiągnięcie większych wolumenów w tej klasie aktywów powstrzymała jedynie niska podaż.
Kapitał europejski
Najbardziej aktywne na rynku inwestycyjnym w ciągu pierwszych 9 miesięcy 2020 r. były fundusze zachodnioeuropejskie, jednak znaczącej transakcji w regionie dokonała szwedzka firma Heimstaden Bostad, która zainwestowała 1,3 mld EUR w projekty mieszkaniowe w Czechach.
Aktywni pozostali także krajowi inwestorzy z Europy Środkowo-Wschodniej – głównie kapitał czeski i węgierski – którzy inwestowali zarówno na własnych rynkach, jak i za granicą w obrębie regionu. Kapitał z Azji, w szczególności z Singapuru i Korei Południowej, w dalszym ciągu zabezpiecza możliwości inwestycyjne w środkowej i wschodniej części Europy.
Ożywienie gospodarcze w 2021 r.
Zarówno w skali globalnej, jak i w Europie Środkowo-Wschodniej, przewiduje się, że w 2020 r. gospodarki odnotują spadki, ale już w 2021 r. zaczną się odbijać. Oczekuje się także wzrostu wskaźników bezrobocia, co w połączeniu z wcześniejszym czynnikiem może wpłynąć spadek sprzedaży w sektorze handlowym.